Środki ochrony roślin... czy oby na pewno???
Przygotowując książkę Ekologiczna uprawa roślin leczniczych. Poradnik praktyczny musiałam zapoznać się z całą listą środków ochrony roślin dopuszczonych do rolnictwa ekologicznego. Teoretycznie powinnam znać te środki skoro prowadzę Gospodarstwo Upraw Ekologicznych certyfikowane do rolnictwa ekologicznego. Teoretycznie, bo praktycznie nie znam, bo nie używam. Jak coś się dzieje to szukam innych rozwiązań naturalnych, ale to inny temat.
Aby przygotować profesjonalnie poradnik, usiadłam do lektury załącznika rozporządzenia i zaczęłam czytać karty producenta każdego ze środków ochrony roślin.
Ta lektura wstrząsnęła mną. Przeżyłam szok, jakie środki są dopuszczone do obrotu. Pomijając fakt, że do rolnictwa ekologicznego, ale do obrotu. W kartach są ostrzeżenia: mogą wywoływać ostre biegunki, ostre alergie skórne. I z tego co przeczytałam i zrozumiałam, umycie warzyw/owoców przed spożyciem nie spowoduje odwrócenia ewentualnych reakcji naszego organizmu.
Do Poradnika oraz kursu on-line: Ekologiczna uprawa roślin leczniczych przygotowałam swoje własne, subiektywne zestawienie środków, które przede wszystkim nie wywołują silnych reakcji pokarmowych jak i skórnych, oraz takich które stosowanie jest bezpieczne - czyli przed zawiązaniem się owocu. Zestawienie jest przygotowane tak aby było prościej dla użytkownika: masz chorobę rośliny, zobacz jaki środek.
A nie jak w urzędowym dokumencie: lista środków bez wyjaśnienia na co i po co. No ale, urzędnicy mają dużo czasu więc mogą sobie pozwolić na takie zestawienia z których nic nie wynika...
Moje zestawienie nie zawiera środków którymi wg rozporządzenia można opryskiwać owoce, warzywa, ani używać przy magazynowaniu żywności. Pominięte środki są na prawdę mocne. Mają utrzymać zdrowy wygląd warzyw i owoców, nie może wdać się pleśń ani grzyby i muszą odstraszać myszy i szczury które zawsze znajdą się w magazynach. Pominęłam również środki które można stosować na dojrzewające owoce i warzywa.
Chyba każdy z nas zna historię życia pięknych truskawek sprowadzanych na Walentynki? Jak ktoś nie zna, to w kilku słowach: truskawki te zbierane są w Hiszpanii. Są jeszcze zielone, potem pryskane i rozpoczynają podróż w tirach pod lampami tak aby piękne dotarły do krajów w których w lutym można pomarzyć tylko o takich owocach. Ja wolę marzyć i nie jeść :)
Albo o woskowanych 15-letnich jabłkach z Holandii. Samo zdrowie...
I patrząc na to co się dzieje nie tylko w Polsce, ale i w Europie zastanawiam się do czego dążą Władcy. Na pewno nie do zdrowego społeczeństwa. Nie będę poruszać tutaj temat rolników i ich protestów bo to kontrowersyjny temat, ale każdy kto uważa, że ich protest jest zły powinien zapoznać się dokładnie z proponowanym programem "zielony ład".
Jakiś czas temat pojawiła się informacja, że będzie zakaz uprawiania własnych warzyw i owoców w ogródkach. Mam nadzieję, że to był "fejk".
A może te osoby które nie mają swoich ogródków, możliwości samodzielnej uprawy, zamiast kupować w dyskontach przejdą się na targowisko żeby kupić bez pośredników coś zdrowego i wartościowego? Nie tylko u rolników, ale u emerytów którzy sprzedają swoje owoce i warzywa.
Przynajmniej raz. Tak w ramach PROTESTU na to czym Was karmią.
Myślę, że jak poczujecie różnicę w smaku i brak alergii skórnej u dziecka, może częściej będziecie szukać takich rozwiązań.
Ja wiem, że kupowanie w dyskontach jest szybkie i wygodne (sama mieszkałam w mieście, i robiłam zakupy "po drodze" do domu). Ale od kiedy mieszkam na wsi i mam swoje warzywa i owoce, to sklepowych nie tykam. Jem to co mam w sezonie. Pomidorami to się przejadamy na cały rok :)
Ikonka do wpisu została pobrana z serwisu https://pl.freepik.com/ Ja nie mam takich swoich zdjęć... bo nie używamy.